piątek, 2 października 2015

133. Origin - Jennifer L. Armentrout

Tytuł: Origin Autor: Jennifer L. Armentrout
Seria: LUX #4 Stron: 455 Wydawnictwo: Filia Ocena: 10/10

Nie wiem jak Jennifer L. Armentrout to się udaje, ale za każdym razem gdy czytam jej książki, mam później ogromnego książkowego kaca. A już na pewno, gdy raz za razem rozbija moje serce na tysiąc kawałków swoimi zakończeniami, co sprawia, że nie wiem jakim cudem wytrzymam do premiery ostatniego tomu, bo "Origin" dosłownie zwalił mnie z nóg. 

Po ostatniej akcji mającej na celu odzyskanie Beth z rąk Daedalusa, która skończyła się katastrofalnie, Katy zostaje uwięziona w Mount Weather. Nie wie co zamierzają z nią tam zrobić, ale na pewno nie będzie przyjemnie. Opowieści o tym, co działo się za murami tego budynku powodują ciarki na całym ciele. Daemon zrobi wszystko by uratować Katy, posunie się nawet do ostatecznych czynów. Nie pozwoli by ktokolwiek stanął mu na drodze, a tak rozwścieczony kosmita jak on, jest zdolny do wszystkiego. 

Nie jestem w stanie pisać o fabule tej książki, bo po prostu jestem w wielkim szoku po finale "Originu". To co autorka ze mną zrobiła, to czyste szaleństwo. "Obsydian" czyli początek serii Lux zapowiadał, że będzie to lekka i raczej spokojna seria paranormal-romance. Jednak będąc teraz po czterech tomach, mówię Wam, że nic bardziej mylnego. Ta seria jest jak prawdziwy rollercoaster i wybaczcie jeśli już słyszeliście o niej takie określenie, ale ono najbardziej trafnie opisuje serię Lux. Rozpoczyna się powoli, a potem nabiera szaleńczego tempa, którego nikt nie jest w stanie zatrzymać. To co się działo już od trzeciego tomu wprawia mnie w osłupienie. Te pomysły, ta akcja, bohaterowie i wszystkie problemy jakie mają na głowie to było coś szalonego, a zarazem tak cudownego! Już w "Opalu" zauważyłam dużą zmianę w fabule i tempie, jednak "Origin" po prostu miażdży. Nie macie pojęcia co właśnie przeżywam, jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki, ale właśnie takie lektury przypominają mi dlaczego tak bardzo kocham czytać.

Przez całą lekturę "Originu" siedziałam w fotelu jak na szpilkach. Akcja zaczyna się już od pierwszej strony i trwa do samiutkiego końca, z małymi przerywnikami na romantyczne uniesienia Daemona i Katy. Skoro już mowa o Daemonie... tu pojawił się bardzo ważny szczegół, który autorka w tej części dodała. Otóż w "Originie" możemy poznać wydarzenia również z jego perspektywy! Czy można prosić o więcej? W końcu możemy zajrzeć do głowy tego przystojnego kosmity i sprawdzić co tak naprawdę w niej siedzi. I powiem Wam, że Daemon wcale nie zawodzi- wręcz przeciwnie. Podzielenie narracji pomiędzy niego a Katy było fantastycznym rozwiązaniem. Zważywszy na okoliczności w jakich się znaleźli było to prawie oczywiste posunięcie, ale mimo wszystko jestem zachwycona i mam nadzieję, że przy następnej części również narracja będzie podzielona w ten sposób. Działa to zdecydowanie na jej korzyść.

Ta część zdecydowanie różni się od poprzednich. Koniec zabawy i wolności. Od tej pory na szali waży się życie nie tylko Katy i Daemona, a decyzje i ryzyko jakie będą musieli podjąć może przejść wszelkie wyobrażenia. Moje przeszło na pewno. Podczas lektury doznałam mnóstwa wzruszeń, cierpienia i radości razem z bohaterami. Nie byłam w stanie się zdystansować i wszystko dogłębnie przeżywałam. Uwierzcie, że inaczej się nie dało. To jak Jennifer L. Armentrout to sobie wymyśliła do tej pory mnie zaskakuje. W życiu bym się nie spodziewała, że akcja potoczy się w ten sposób, co sprawia, że wolę nie myśleć o finale serii. Po tym wszystkim co się stało w tym tomie, na pewno będę jeszcze bardziej zdruzgotana. Ale to nic, bo w tej chwili wiele bym oddała by mieć w swoich rękach ostatnią część. Ja jednak będę musiała cierpliwie czekać, chociaż nie wiem czy jest to w ogóle wykonalne. Lepiej trzymajcie kciuki, żebym nie zwariowała.

"Origin" pozostawił mnie w wielkim szoku, jak możecie wywnioskować z recenzji. Nie sądziłam, że po "Opalu" autorce uda się mnie jeszcze tak zaskoczyć, a jednak. Jestem pod wrażeniem tego w jakim kierunku rozwinęła się ta seria, bo powiadam Wam, że "Obsydian" wcale tego nie zwiastował. Osobiście jestem zachwycona tą serią i strasznie nie chcę już kończyć swojej przygody z Lux, a jednocześnie nie mogę się doczekać aż dowiem się, co przytrafi się bohaterom w ostatnim, piątym tomie. Czy muszę Was jeszcze przekonywać do tej serii? Mam nadzieję, że nie.

Seria LUX:
1. Obsydian 2. Onyks 3. Opal 4. Origin 5. Opposition

15 komentarzy:

  1. Przeczytałam dopiero Obsydian i jestem ni zachwycona i boję się, co będzie dalej. Aż takie szaleństwo ??

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się z Tobą zgadzam i rozumiem te emocje! ,,Origin'' to po prostu petarda! Jak dla mnie jak na razie najlepsza część :) Czekam z niecierpliwością na 28 października i premierę Opposition! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też ta część podobała się najbardziej :D Jestem ciekawa co też autorka zgotuje nam w finale ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie przypuszczałam, że jakaś seria tego typu, której jeszcze nie znam będzie w stanie przyciągnąć moją uwagę, ale po tym co wynika z Twojej recenzji, a może nawet bardziej z Twoich emocji jakie w niej opisujesz, czuję się wyjątkowo zaintrygowana. Ale chyba poczekam z rozpoczęciem czytania, aż ukaże się ostatni tom, żeby nie przeżywać takich katuszy ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie przekonać do tej serii :) Jest rewelacyjna! A "Origin" naprawdę zachwyca.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Czytałam i jestem tą serią po prostu zachwycona! :) Wprost nie mogę się doczekać ostatniego tomu! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Autorka jest okrutna! Jak można czytelników skazywać na takie męki?! :D
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam okazji sięgnąć jeszcze po rządną książkę tej autorki. Po tej recenzji postanowiłam, że bezzwłocznie to nadrobię. Świetna recenzja!

    Pozdrawiam,
    A.
    Tygrysica w świecie książek http://tygrysica.tumblr.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogromnie ciekawi mnie ta seria i chciałabym mieć ją u siebie, żeby zatopić się w lekturze! ;-)
    Choć okładki są paskudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie powinnaś się z nią zapoznać! :)
      Co do okładek... na początku zupełnie nie byłam do nich przekonana, ale po pewnym czasie się do nich przyzwyczaiłam i już mi nie przeszkadzają :D

      Usuń
  8. Słyszałam ostatnio o premierze piątej części tej serii. Nie wiedziałam, że jej tomy są takie dobre! Pozdrawiam, Shelf of Books

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem na co czekam, naprawdę nie wiem, czemu jeszcze nie wzięlam się za ten tom ;) A stoi na półce i czeka z wyrzutem. Zaskoczyłaś mnie tą dziesiątką, jest aż tak dobrze? Hm.. sprawdzę to ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak to jest z dobrymi książkami, zostają z nami na długo. :D Uwielbiam serię LUX, za mną jednak tylko trzy tomy, wciąż nie mogę zebrać się, by kupić kolejny, choć nie mogę się doczekać, jak historia się rozwinie...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń