Tytuł: Linia serc Autor: Rainbow Rowell
Stron: 378 Wydawnictwo: Otwarte
AKCJA #CzytamyRazem
"#CZYTAMYRAZEM to akcja społeczna, której głównym zadaniem jest promocja wspólnego czytania książek przez mamy i córki. Wierzymy, że w ten sposób nie tylko pokażemy, że
literatura łączy pokolenia, a książki nie znają wieku, ale również udowodnimy,
że pożyczanie sobie nawzajem i czytanie tych samych książek może pomóc w
budowaniu lepszych relacji między rodzicami a dziećmi i poprawiać komunikację w
trudnym okresie dojrzewania. Zakładamy, że tak jak mama może polecać książki
swojej córce, tak córka może polecać książki swojej mamie, a wspólna lektura będzie
stanowić temat do rozmów." - opis ze strony Wydawnictwa
Gdy dostałam zaproszenie do wzięcia udziału w akcji #czytamyrazem, podjęcie decyzji nie sprawiło mi kłopotu. Spodobała mi się idea akcji, bo sama wychowałam się w rodzinie, w której czyta się dużo książek. Kiedyś to moi rodzice przodowali w tej dziedzinie, a teraz niezaprzeczalnie, role się odwróciły i to ja pochłaniam największą ilość tytułów. Było mi miło, że mogłam podzielić się wrażeniami z lektury z moją mamą, która również wzięła udział w wyżej wymienionej akcji. Zapraszam na naszą recenzję! :)
Georgie McCool wiedzie ciekawe życie, przy boku męża Neala i dwóch córeczek Alice i Noomi. Jej praca polega na pisaniu scenariuszy do komedii telewizyjnych i idzie jej to naprawdę świetnie. Niestety praca wymaga od niej wielu poświęceń, a przede wszystkim czasu. Kobieta rzadko bywa w domu, a dziećmi zajmuje się głównie Neal. Pewnego grudniowego dnia, na horyzoncie pojawia się niesamowita okazja dla Georgie. W końcu jej marzenia mogą stać się rzeczywistością, ale tu sprawy zaczynają się komplikować. Zbliża się Boże Narodzenie, a to oznacza, że powinna wyjechać z rodziną do Nebraski by jak zawsze świętować z rodziną Neala. Jednak Georgie postanawia w pełni zająć się pracą nad serialem, zamiast wyjechać. Dopiero po fakcie, kobieta uświadamia sobie, co też najlepszego zrobiła.
Relacje Neala i Georgie w ostatnich latach znacznie się pogorszyły, ale przecież nie zawsze było tak źle. Kiedyś byli jedną z tych zapatrzonych w siebie par, jednak czas płynął i każde z nich zajęte swoimi obowiązkami utraciło to, co było kiedyś dla nich najważniejsze. Gdy Neal wyjeżdża z córkami, a Georgie zostaje sama w Los Angeles, pracując nad scenariuszem, w końcu zdaje sobie sprawę jakie mogą być tego konsekwencje. Czy Neal ją zostawi? Czy ją jeszcze kocha? Gdy wszystko zaczyna się wokół niej sypać, na pomoc przychodzi magiczny, żółty telefon...
Rainbow Rowell już jakiś czas temu skradła moje serce za sprawą "Eleonory&Parka", pięknej historii dla młodzieży. Tym razem miałam okazję poznać jej twórczość skierowaną do dorosłych czytelników. Do końca nie wiem co sądzić o tej książce, gdyż z jednej strony mi się podobała, a z drugiej niektóre wątki, szczególnie ten z żółtym telefonem wydają mi się całkiem niedorzeczne. Zacznę może od tego co moja mama sądzi na temat "Linii serc" gdyż na większość tematów mamy podobne zdanie. Przede wszystkim moja mama nie jest osobą, która przepada za romansami i zazwyczaj zaczytuje się w kryminałach, dlatego z początku sceptycznie podchodziła do lektury. Jednak minęło trochę czasu i zauważyłam, że nawet dała się wciągnąć w fabułę. Na pierwszy rzut oka, powieść wydała jej się nieciekawa i nużąca. Dopiero po jej przeczytaniu, co zgodnie stwierdziłyśmy, można dostrzec w niej pewną wyjątkowość i głębszy sens. To książka o życiu, o relacjach międzyludzkich, a także o tym, że czasami jesteśmy tak zajęci sobą i gonitwą naprzód, że zapominamy co jest istotne.
Dla Georgie praca była na pierwszym miejscu, co dla mojej mamy było zupełnie niepojęte. Sama ją w tej kwestii popieram, gdyż nie wyobrażam sobie, prowadzić takiego życia jak główna bohaterka "Linii serc" chociaż jestem w stanie ją zrozumieć. Od zawsze marzyła o stworzeniu serialu, razem ze swoim najlepszym przyjacielem Sethem, i gdy w końcu nadarzyła się ku temu okazja, nie wahała się. Dopiero później zaczęła sobie uświadamiać jak wiele może stracić, jeśli nie zawalczy o miłość Neala. Co było dla mnie i mamy zaskakujące, to wątek magicznego telefonu. Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów, aby nie psuć Wam lektury, napiszę tylko, że mi się on podobał, chociaż jestem trochę zła, że autorka w żaden sposób nie wyjaśniła jego działania i czy on w ogóle był prawdziwy, czy tylko działo się to w głowie bohaterki. Jest to sprawa nierozwiązana i autorka zostawiła ją czytelnikowi do rozgryzienia. To właśnie żółty telefon odgrywa w tej historii kluczową rolę. Dzięki niemu, Georgie zauważa wszystko z szerszej perspektywy i postanawia zmienić się na lepsze.
Razem z mamą przyznałyśmy, że "Linia serc" to przyjemna książka, po przeczytaniu której człowiek uświadamia sobie, że powinien częściej doceniać to co ma i pielęgnować relacje z bliskimi, gdyż często nie zdajemy sobie sprawy ze znaczenia niektórych rzeczy i spraw, dopóki ich nie stracimy. Książka Rainbow Rowell może i nie ma pędzącej akcji, ani nie jest żadnym objawieniem, ale ma w sobie urok i typowe dla autorki ciepło bijące ze stron powieści. Reasumując, cieszę się, że mogłam wziąć udział w akcji i razem z mamą podzielić się wrażeniami z lektury, jak za dawnych czasów. Nam obu książka przypadła do gustu, chociaż mi trochę bardziej, ale to pewnie dlatego, że do książek Rowell mam sentyment. "Linia serc" to książka przepełniona ciepłem, humorem i miłością, w dodatku z odrobiną magii. Polecamy!
Za możliwość wzięcia udziału w akcji #czytamyrazem
dziękujemy Wydawnictwu Otwarte!
dziękujemy Wydawnictwu Otwarte!
Kiedyś przeczytam, ale nie mam jej w najbliższych planach. Pierwsza książka Rowell nie spodobała mi się i jestem teraz do niej dość sceptycznie nastawiona, ale przede mną jeszcze Fangirl i ta, więc może zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuńNie zniechęcaj się, bo może inna książka Rowell Ci się spodoba :)
UsuńCiekawa recenzja, a książkę zapisuję sobie do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać tę książkę, sama okładka bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńApteka Literacka
Akcja bardzo ciekawa i ma super założenie, ale sama książka delikatnie mówiąc nie wydaje się być zbyt oryginalna.
OdpowiedzUsuńMy też z mamą wymieniamy się książkami. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hon no Mushi