Tytuł
oryginału: Silver Linings. Playbook
Stron:
374 ♦ Wydawnictwo:
Otwarte
Ocena:
2/6
Nadrabiania
zaległości książkowych ciąg dalszy. Na swojej półce posiadam dwa dzieła Matthew Quick'a. Postanowiłam, że na pierwszy rzut pójdzie
książka, o której było głośno, zapewne za sprawą ekranizacji.
Film oglądałam niedługo po jego premierze, także z fabułą byłam
zaznajomiona. Pamiętam, że filmowa wersja bardzo mi się podobała.
Była zabawna i pozytywna. A jak było z książką?
Pat
wierzy, że jego życie to film, a przecież w nich zazwyczaj zdarzają się happy endy. Z wielkim przekonaniem, Pat liczy na to, że jego
długa rozłąka z żoną Nikki wkrótce się zakończy. Ale zanim to
się stanie, musi nad sobą popracować, przede wszystkim musi stać
się miły, nie stawiać zawsze na swoim i robić to co według Boga jest słuszne. Musicie wiedzieć, że Pat przez pewny incydent
trafił do ośrodka dla psychicznie chorych i zupełnie stracił poczucie czasu. Teraz
gdy jego mama zabiera go do domu, Pat próbuje zmienić swoje życie
na lepsze, ciężko pracując na szczęśliwe zakończenie.
„Poradnik
pozytywnego myślenia” to książka nad wyraz specyficzna, za
sprawą głównego bohatera, który jest narratorem powieści. Pat
spisuje swoje przemyślenia i opowiada wydarzenia z własnej
perspektywy. Robi to po to, aby później przekazać swój dziennik
Nikki, by ta mogła zauważyć zmianę jaka w nim zaszła – jakim
porządnym człowiekiem się teraz stał. Oczywiście prawda trochę
od tego odbiega, gdyż Pat ze swoimi zaburzeniami wcale nie ma się
dobrze. Nie potrafi kontrolować gniewu, dlatego chodzi na terapię
do doktora Cliffa, który okazuje się być najlepszym terapeutą, z
jakim miał do czynienia. Ale czy kroki jakie podejmuje Pat,
wystarczą by odzyskać żonę, która nie chce mieć z nim nic
wspólnego?
Co
to była za książka! Trochę się przy niej umęczyłam. No dobra, nie
było aż tak źle, bo przecież narracja prowadzona przez głównego
bohatera była naprawdę zabawna, ale cała reszta już
niekoniecznie. To znaczy, fajnie było siedzieć w głowie Pat'a,
któremu troszkę brakuje piątej klepki, ale z drugiej strony było
wiele elementów, które mi się bardzo nie podobały i były
najzwyczajniej w świecie nudne. Pat, zarówno jak jego ojciec i brat
są ogromnymi fanami Orłów- to znaczy drużyny piłkarskiej, ich
mecze odbywają się bardzo często i zupełnie nie rozumiem
po co autor tak bardzo się na nich skupiał. Opisy były długie i
męczące, od razu przyznaję, że nawet ich nie czytałam do końca,
tak bardzo mnie nudziły. Poza tym, co mnie obchodzi przebieg
jakiegoś wymyślonego meczu? To było zbędne. Ale okej, autor
pokazał w ten sposób, jak wielką rolę odgrywały mecze w życiu
Pat'a i jego rodziny.
Mimo,
że książka nie podobała mi się ani trochę, to uważam, że ma
ona jedną mocną stronę. Mianowicie bohaterów, którzy są
świetnie wykreowani. Jest tak: fabuła kuleje, ale bohaterowie są
pierwszorzędni. O Pat'cie już sporo pisałam, ale nie wspomniałam
ani słowem o Tiffany. Jest ona również ważną postacią, która
jakby nie było w pewien sposób pomaga Pat'owi. Tiffany jest w
jakimś stopniu do niego podobna. Niedawno straciła męża w wypadku
i przez długi czas nie mogła się pozbierać po tym wydarzeniu. Tak
jak Pat, chodzi ona na terapię, a oprócz tego codziennie towarzyszy
mu podczas porannego joggingu. Chociaż nie odzywają się do siebie
prawie wcale, łączy ich pewna dziwna relacja. Tiffany również
należy do bohaterek raczej nadzwyczajnych, a zarazem interesujących.
Niestety,
mimo chęci nie mogę napisać, żeby to była dobra książka. Jak
dla mnie to smutne rozczarowanie, ponieważ spodziewałam się po
niej czegoś znacznie lepszego. Umęczyłam się przy niej i na pewno
nie chciałabym więcej tego przechodzić, więc oczywiście jej nie
polecam. Nawet zabawni bohaterowie i ogólna myśl przewodnia
książki, by myśleć pozytywnie, bo dzięki nastawieniu wiele może
się zmienić, nie są w stanie zrekompensować okropnie nudnej
całości i kulejącej akcji.
Ojej jak słabo. Mimo wszystko przeczytam, bo sama muszę się przekonać, czy Poradnik pozytywnego myślenia jest tak pozytywny, czy może nudny :)
OdpowiedzUsuńMiałam zamiar niedługo ją przeczytać, bo bardzo zaciekawił mnie film, a chciałam go oglądnąć dopiero po książce, ale teraz zastanawiam się czy nie zrobić na odwrót.
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Miałam podobnie, spodziewałam się czegoś bardziej pozytywnego. Choć nie męczyłam się czytając, ale rozczarowanie wielkie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i przyznam szczerze, że mimo, iż nie oceniłabym jej aż tak nisko jak ty - to również się na niej zawiodłam. :( Liczyłam na coś megapozytywnego, optymistycznego i zabawanego, a tak naprawdę rzadko kiedy miewałam przy niej jakieś większe uczucia czy emocje. :/ Niemniej jednak, podobał mi się przebieg historii i parę innych czynników, choć teraz mam pewien dystans do ksiązek autora. :)
OdpowiedzUsuńAle film... Tak strasznie się cieszę, że twórcy zmienili tam pewne wątki i elementy! Dzięki temu, wyszła świeża, nowa, bardzo fajna historia, którą oglądałam z najwyższą przyjemnością :)
Pozdrawiam,
Sherry
Do książki zabieram się już od niesamowicie dawna. Słyszałam tam sprzeczne opinie, że chyba muszę sama w końcu przeczytać, żeby się przekonać.:)
OdpowiedzUsuńAles mnie nastraszłyła! i to bardzo poważnie! Od dłuzszego czasu bardzo chcę przeczytać tą pozycję, ale zawsze kupuję coś innego. Na razie się wstrzymam, a przygodę z autorem zacznę od ksiażki 'Wybacz mi Leonardzie', która wychodzi 3 października.
OdpowiedzUsuńOj tam, może Tobie się spodoba :)
UsuńAle słaba ocena :c Czytałam :Poradnik pozytywnego myślenia" jakiś rok temu i pamiętam, że nawet mi się podobał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Szkoda, że się rozczarowałaś. Jednak mimo Twojej niskiej oceny dam jej szansę...
OdpowiedzUsuńSzczerze powiem, że najpierw przeczytałam książkę i o wiele bardziej mi się podobała niż film :) Zaczęcam do przeczytania :D Uwielbiam twój blog, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń