Stron: 442 ♦ Seria: LUX 1/5
Wydawnictwo: Filia ♦ Ocena: 5/6
Po raz pierwszy gdy usłyszałam o "Obsydianie" nie byłam nim ani trochę zainteresowana. Przede wszystkim nie podobała mi się okładka, więc nawet nie zagłębiałam się w szczegóły jej fabuły. Wiedziałam tylko, że jest o kosmitach. O zgrozo- tym bardziej nie chciałam jej czytać. Jednak w końcu zmieniłam zdanie i do Obsydianu zachęcili mnie zagraniczni booktuberzy. Wszyscy się zachwycali serią Lux, a ja byłam ciekawa, co w niej takiego wspaniałego.
Katy przeprowadza się do Wirginii Zachodniej. Małego, odludnego miasteczka, które jest nudne w całej swojej okazałości. Na dodatek ma zaledwie jedno skrzyżowanie ze światłami, jednym słowem jest to miejsce, w którym nie można spotkać zbyt wiele atrakcji, a każdy zna tam każdego. Jednak po przeprowadzce, okazuje się, że sąsiedzi Kat, to osoby nad wyraz interesujące. Daemon to zabójczy przystojniak, w którym podkochują się wszystkie dziewczyny, oczywiście jeśli się go nie boją. Cóż Daemon jest raczej odpychający i negatywnie nastawiony do każdego spoza jego rodziny. Ciężko go lubić, jednak gdy już przyjdzie co do czego, coś przyciąga Katy do niego. Od ich pierwszego spotkania, w mieście zaczynają dziać się dziwne rzeczy...
Nie bez przyczyny "Obsydian" nazywają drugim "Zmierzchem". Podobieństw jest cała masa, a wszystkie rzucają się w oczy jeśli jest się zaznajomionym z książką Stephenie Meyer. Nie powiem, ale trochę to na początku było irytujące. Tak jakby autorka sama nie mogła czegoś wymyślić, tylko wzorowała się na "Zmierzchu". A może to jednak przypadek? Nie wydaje mi się żeby tak było, bo przecież na podstawie historii pani Meyer powstały tysiące książek, ale kto wie. W każdym razie po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do tego i przestałam zwracać na to uwagę, ponieważ samą książkę czytało mi się rewelacyjnie. Jest ona lekka i jakże przyjemna do czytania! Czasami potrzeba nam wytchnienia od lektur poważniejszych i bardziej wymagających, a "Obsydian" sprawdził się doskonale. Nie zawsze lubię czytać tzw."odmóżdżacze", ale w tym wypadku, podobał mi się styl jakim została napisana ta książka. Język jest łatwy i skierowany do młodzieży. Oprócz tego relacja pomiędzy głównymi bohaterami jest inna niż wszystkie o jakich czytałam. Nie jest ona przesłodzona, ba! jest nawet słodko-gorzka. Deamon jest daleki od bycia miłym do Katy, przez co ona jest do niego taka sama. Chwilami mają swoje momenty, ale zazwyczaj sarkazm i zgryźliwość są u nich na pierwszym miejscu. Co za odmiana! Dobrze się czytało gdy tak sobie nawzajem dogryzali, a ich teksty były czasem przekomiczne. Chociaż przez prawie całą książkę zastanawiałam się kiedy nadejdzie ten moment, w którym w końcu przyznają się do tego, co do siebie czują.
"Obsydian" ma wiele mocnych stron, a o niektórych takich jak bohaterowie, język czy styl, pisałam powyżej. Jednak sam pomysł autorki również zasługuje na uwagę. Kosmici byli już wszędzie, wypowiadałam się o nich nawet przy okazji recenzji "Piątej Fali" Ricka Yancey'a, natomiast jak widać każdy autor ma inny pomysł na 'obcych'. Tutaj nie chodzi tylko o to jak wyglądają kosmici, ale również ważne jest co ich sprowadza na Ziemię albo kim dokładnie są. W książce Yancey'a były to złe istoty, natomiast w wersji pani Jennifer, są oni raczej łagodni, a do tego mają bardzo ciekawą historię. Podobał mi się sposób w jaki zostali przedstawieni i ogólny zamysł rasy Luksjan- istot światła. Jak przystało mamy w niej również czarne charaktery, tym razem są to istoty ciemności czyli Arumianie.
Reasumując książkę tę czyta się bardzo przyjemnie, jest ona idealna po ciężkim dniu, ponieważ nie wymaga wielkiego skupienia, a sami bohaterowie i ich dialogi mogą skutecznie poprawić humor. Mimo wielu podobieństw do "Zmierzchu", Jennifer L.Armentrout wprowadziła do swojej książki wiele nowych pomysłów, więc ja "Obsydiana" uważam za ulepszoną wersję dzieła Stephenie Meyer. Bardzo mnie ciekawi jak rozwiną się wydarzenia w następnych tomach, których ma być aż pięć, tymczasem polecam ten tytuł.
"Obsydian" ma wiele mocnych stron, a o niektórych takich jak bohaterowie, język czy styl, pisałam powyżej. Jednak sam pomysł autorki również zasługuje na uwagę. Kosmici byli już wszędzie, wypowiadałam się o nich nawet przy okazji recenzji "Piątej Fali" Ricka Yancey'a, natomiast jak widać każdy autor ma inny pomysł na 'obcych'. Tutaj nie chodzi tylko o to jak wyglądają kosmici, ale również ważne jest co ich sprowadza na Ziemię albo kim dokładnie są. W książce Yancey'a były to złe istoty, natomiast w wersji pani Jennifer, są oni raczej łagodni, a do tego mają bardzo ciekawą historię. Podobał mi się sposób w jaki zostali przedstawieni i ogólny zamysł rasy Luksjan- istot światła. Jak przystało mamy w niej również czarne charaktery, tym razem są to istoty ciemności czyli Arumianie.
Reasumując książkę tę czyta się bardzo przyjemnie, jest ona idealna po ciężkim dniu, ponieważ nie wymaga wielkiego skupienia, a sami bohaterowie i ich dialogi mogą skutecznie poprawić humor. Mimo wielu podobieństw do "Zmierzchu", Jennifer L.Armentrout wprowadziła do swojej książki wiele nowych pomysłów, więc ja "Obsydiana" uważam za ulepszoną wersję dzieła Stephenie Meyer. Bardzo mnie ciekawi jak rozwiną się wydarzenia w następnych tomach, których ma być aż pięć, tymczasem polecam ten tytuł.
Mnie z początku aż raziły w oczy te wszystkie podobieństwa do Zmierzchu :D Ale polubiłam Obsydiana, Onyks, teraz czekam na kolejne części. Serio ma być ich aż 5? :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Serio, serio :)
UsuńNo mi też te podobieństwa do Zmierzchu rzuciły się w oczy. Ale Daemona i tak pokochałam ^^
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać, myślę, że może być przyjemną książką :)
OdpowiedzUsuńAaaaah. Czyli to jest ta seria "Lux". Kojarzyłam tylko zagraniczne okładki (jeszcze inne, niż te które tu przedstawiasz), więc nawet nie miałam pojęcia, że chodzi o ten "Obsydian". Skoro tak to na pewno się za niego zabiorę, jesteś kolejną osobą, która ją poleca :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Obsession" tej autorki, co podobno jest nieco bardzo "dorosłą" wersją tej serii. Nie zachwyciło mnie za bardzo, to też nie mam w planach zapoznawać się z "Obsydianem". Szkoda, bo miałam ochotę na kosmitów, zawsze to jakieś urozmaicenie hehe :D
OdpowiedzUsuńO książce słyszałam jakiś czasu temu, ale podobnie jak ty, nie zainteresowałam się tą pozycją i dalej ta książka mnie nie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńAle byłam dziwna :/ Książka jest cudowna :3
UsuńSchematyczna i stereotypowa - a jednak jak mi się podobała! :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Niby nic szczególnego, ale jednak wciąga :)
UsuńMam na laptopie drugi tom , ale nie mogę się zebrać do czytania , bo "Obsydian" był ,jak dla mnie przeciętny ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, odpuszczam sobie lekturę serii młodzieżowych. ALe okładka wygląda zachęcająco. I fajnie, że w książce nie jest mdło z racji tych relacji bohaterów.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tej powieści :P Chociaż rzeczywiście, podobieństwa do "Zmierzchu" są widoczne gołym okiem i chwilami dość irytujące, ale warto to przetrwać :P Już nie mogę się doczekać kiedy zasiądę do lektury "Onyksu" :D
OdpowiedzUsuńTeż się już nie mogę doczekać Onyksu! :D
UsuńJeszcze nie czytałam tej książki, ale zamierzam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Lubię takie książki, więc z chęcią przeczytam, jeśli nadarzy się ku temu okazja. :)
OdpowiedzUsuńO tak! Te teksty Deamona i Katy po prostu rozwalają ;D To jak się wobec siebie zachowują jest przynajmniej o wiele ciekawsze od zachowań głównych bohaterów w innych książkach. I jest to jeden z największych plusów :)
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Podobają mi się tytuły nadane tej serii:) Książkę kupiłam, bo nie mogłam inaczej:) Kiedyś przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie. Daemon to imię (wariacja imienia w sumie), które automatycznie mnie przyciąga. A że Zmierzch był kiedyś moim ulubieńcem... Pozostaje tylko spróbować Obsydianu :)
OdpowiedzUsuńMnie słowo kosmici też by odepchnęło od książki na wstępie, choć z tego co piszesz wynika, że nie jest tak źle. A wręcz wydaje się być nawet interesująca :)
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele opinii na temat tej pozycji. Jednak nadal byłam do niej trochę sceptycznie nastawiona. Nie byłam pewna czy to lektura w moim guście. Teraz już wiem, że mogę dać jej szansę.
OdpowiedzUsuńKocham tą książkę. Mimo, że nie jest niczym wybitnym. Mimo, że ma wiele podobieństw do "Zmierzchu". Po prostu ją kocham i marzę, by już cała seria była wydana w Polsce. :) Premiery "Opalu" wprost nie mogę się doczekać! Poza tym, te grzbiety! Takie cudowne! *-*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry